- Opowiadanie: Rybak3 - O Jacku, który ugasił Ziemię

O Jacku, który ugasił Ziemię

Jako że wkoło wciąż coraz zieleniej, i ja poddam się w pełni temu trendowi. A co! ;)

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

Sonata, Palaio

Oceny

O Jacku, który ugasił Ziemię

– No posuń się, żarłoku, zrób miejsce siostrze! – ostre chrząknięcia i pohukiwania matki chlasnęły Jacka jak biczem. Cała rodzina właśnie wypełzła z szałasu skrytego w gęstych zaroślach tuż pod tylną ścianą ogrodzenia i pełna radosnego oczekiwania przywarła do frontowej siatki z grubej hartowanej stali.

Ale on wiedział swoje. Dla wszystkich i tak nie wystarczy. Przecież Ziemia wciąż płonie! Dlatego tym silniej uchwycił metalową kratownicę i łapczywiej wyglądał gości. O, już są. Spora grupa, a wszyscy trzymają w rękach apetycznie wypchane torby z masą z ugotowanej lucerny przemieszanej z pieczoną szarańczą. Delikatesy!

Nie oddam ani kęsa – pomyślał Jacek. – Sam zjem. Głód, głód czuję. Argh! Arrgh!! Arrrgh!!!

Wyraził to rzecz jasna serią rytmicznych warknięć, ponieważ po stuleciach pomyślnego wdrażania w Europie poprawnościowej nowomowy, tak zwanej mowy miłości z jej szybko kurczącymi się kolejnymi słownikami oraz równie szybko rosnącymi karami za słowozbrodnie i myślozbrodnie, resztki poddanej bolesnemu treningowi populacji, dla własnego bezpieczeństwa i świętego spokoju przestały mówić w ogóle. A sporo wcześniej, z tych samych powodów, zrezygnowały z czytania i pisania.

Tymczasem wycieczka podeszła do ogrodzenia.

Na wydeptaną ziemię wybiegu posypały się smakowite chrupiące szarańczaki. Rodzina Kowalskich, przepychając się i szarpiąc za włosy i zgrzebne okrycia z w pełni ekologicznego lnu, dopadła poczęstunku. Na sąsiednim wybiegu z zazdrością patrzyli na to inni reprezentanci ostatniej setki ocalałych po udanym wdrożeniu na Starym Kontynencie programu stuprocentowej redukcji emisji dwutlenku węgla.

Program wypalił aż za dobrze. Choć jego ostatnich żyjących beneficjentów udało się odnaleźć dopiero po wieloletnich kosztownych poszukiwaniach, nieopodal zdziczałego do reszty ujścia Dunaju. Siedzieli tam w lepiankach z suszonej gliny i słomy, żrąc owadzią biomasę, ogrzewając się okładami z fermentującego naturalnego nawozu i czcząc bliżej niezidentyfikowany, barwiony na zielono posąg jakiegoś lokalnego bóstwa.

Naukowcy z pekińskiego instytutu antropologii byli jednak pełni nadziei: stopniowa resocjalizacja w kontrolowanych warunkach może nauczy ich podopiecznych znowu komunikować się werbalnie. Zaś kolejne pokolenie zapewne da się nawet przysposobić do mieszkania w murowanych i ogrzewanych budynkach. Można mieć też nadzieję, że wnuki introdukowanych ponownie włożą buty, i kto wie – może nawet wyuczą się jazdy prywatnym samochodem. Rzecz jasna to ostatnie po opanowaniu pisma.

Jacek jednak na razie ani myślał o przyszłości. Zjadł ile się dało, a teraz ciężko oddychając drapał się po brzuchu i odpoczywał u wejścia do szałasu. Turyści o skośnych oczach śmiejąc się robili zdjęcia, jak sypią za siatkę ostatnie pieczone sześcionogi, kupione w pobliskim sklepiku z karmą dla podopiecznych Instytutu. Będzie się czym pochwalić sąsiadom i znajomym podczas powrotnego lotu do Państwa Środka supersonicznym stratolinerem China Airlines. Najbardziej zaś selfikiem zrobionym pod tabliczką zawieszoną na ogrodzeniu. Pierwszy na niej napis wykonano w martwym języku zabitego kontynentu. Drugi w mowie jak najbardziej żywej, od kilkudziesięciu lat dominującej na ziemskim globie:

Europae homo, oecologica varietas, supplementa alendi permisit. Ōuzhōu màn, shēngtài pǐnzhǒng, yǔnxǔ bǔ sì”.

Koniec

Komentarze

Kolejna porcja strachów. Ale napisane zgrabnie.

 Arrrgh!!! Arrgh!!… Argh! Argh! Argh!… :)

Tak sobie myślę, szanowny Autorze, że miało jednocześnie być do śmiechu i do zastanowienia się. Pierwsze zawiodło, jeśli o mnie chodzi, a zastanawiać się nad głupotą wszelkiego rodzaju nadgorliwców przestałem dość dawno temu.

Co do konkretów. Nie przedstawiasz odstępu w czasie od “dzisiaj”. To dla mnie “połowiczny” błąd. Taki, ponieważ o ile przyroda, uwolniona z cugli eksploatacji, szybko wraca do stanów pierwotnych, homo dziczeje o wiele wolniej. Jedna kwestia poprawna, druga wątpliwa… Pól na pół.

Pozdrawiam.

Cześć, Rybaku!

 

Okej, czyli serwujesz “postapo” w wydaniu, gdzie klasyczną apokalipsę zastąpił spuszczony ze smyczy zielony ład, czy tam inny ekoterror. Czytało się całkiem nieźle, aczkolwiek tekst jest dla mnie bardziej formą fabularyzowanego manifestu, niż pełnoprawną historią.

 

Pozdrawiam serdecznie!

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

To nie jest postapo. Chińczyki przecież trzymają się mocno :D. Kluczowy jest napis na tabliczce. Pomyśl o tych dwóch językach i głębszym znaczeniu wyboru akurat tych dwóch.

Już tylko spokój może nas uratować

To nie jest postapo. Chińczyki przecież trzymają się mocno :D

Dlatego “postapo” napisałem w cudzysłowie :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Przeczytałam. Historyjka prezentująca wizję przyszłości nie zdołała mnie przekonać, więc na tym poprzestanę.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nawet lekko prychnąłem przy końcu, ale całość jak dla mnie jest zbyt nachalna. Satyra “kopie” bardziej, jeśli jest nieco subtelniejsza.

Też mnie denerwuje współczesny ekoterroryzm i te wszystkie trendy, które mają być niby dążeniem ku równości, a ostatecznie są fiksacją pewnych grup, które chciałyby przywilejów, nie bacząc na długofalowe skutki wprowadzenia ich postulatów i co one za sobą pociągną, ale jakoś szort mnie nie przekonał. Może trochę dlatego, że to nie jest śmieszne, bo gdyby te wszystkie ogary “liberalizmu” i “ekologii” spuścić ze smyczy, to właśnie taki świat nam by zafundowały, ale też chyba trochę z powodu zbyt dużej dosłowności w przedstawieniu wizji.

Myślę, że rozumiem gdzie chciałeś wbić szpilę, nawet w jakimś stopniu pochwalam, jednak czegoś mi tutaj brakuje ¯\_(ツ)_/¯

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Cześć, Rybak3. Smutne, ale prawdziwe. W ramach poprawności i miłości, oraz wszelkiej równości połączonej z emisją CO2, powstanie mieszanka wyjątkowa – zaskoczy nas wszystkich, oby nie, pewnego dnia. To taki żart z mojej strony, tylko trochę, bo tak na serio to nie jest mi do śmiechu, kiedy patrzę, co dzieje się dookoła. Twój teskt w sposób wyjątkowo dobry to pokazuje. Czy jest przerysowany? Możliwe, ale oddziałowuje tym bardziej. Pozdrawiam.

Ciekawa wizja przyszłości, może trochę przesadzona, ale dzięki tej przesadzie lepiej widać niektóre rzeczy. Zresztą problemy, które tu poruszasz, też rodzą się z tego, że ktoś przesadza, więc pokazanie ich w takim świetle akurat pasuje. W każdym razie tekst mi się podobał. Klikam.

Hej, hej!

 

Wyraził to rzecz jasna serią rytmicznych warknięć, ponieważ po stuleciach pomyślnego wdrażania w Europie poprawnościowej nowomowy, tak zwanej mowy miłości z jej szybko kurczącymi się kolejnymi słownikami oraz równie szybko rosnącymi karami za słowozbrodnie i myślozbrodnie, resztki poddanej bolesnemu treningowi populacji, dla własnego bezpieczeństwa i świętego spokoju przestały mówić w ogóle. A sporo wcześniej, z tych samych powodów, zrezygnowały z czytania i pisania.

Ciężka łopata.

 

Można mieć też nadzieję, że wnuki introdukowanych ponownie włożą buty, i kto wie – może nawet wyuczą się jazdy prywatnym samochodem. Rzecz jasna to ostatnie po opanowaniu pisma.

Dlaczego dzieci zdziczałych, uczone od małego, nie miałyby opanować pisma. Chyba trochę przesadzasz, zresztą ogólnie przesadzasz. No ale masz takie prawo.

 

Pierwszy na niej napis wykonano w martwym języku zabitego kontynentu.

Dziwny szyk. Może tak: Pierwszy wpis wykonano na niej w martwym języku zabitego kontynentu.

Zresztą ta metafora jakoś mi nie leży. Ale wiem, że marudzę.

 

Kiedyś też sądziłem, że Chiny nas zaorają, no ale wszystko wskazuje na to, że jeśli coś ma nas zaorać, to zrobi to AI. Tekst trochę łopatologiczny, ale zgrabnie napisany. Przekaz aż nader jasny. Kliknę, bo dawno nie klikałem.

Sonato, dziękuję. Trafnieś to ujęła.

 

Palaio, pozwolę sobie w odpowiedzi na odrobinę improwizowanej ad hoc subtelnej grafomanii wierszem ;DDD

 

Kiedy ukraść ci pragną dom, wóz, z szynką gnata

Niezbędna nie finezja, lecz ciężka łopata!

Nie ocali wolności kto subtelnie mruknie

Ale ten, co złodziei w łeb tym szpadlem huknie!

 

pozdr.

:DDDD

Już tylko spokój może nas uratować

W takim razie ja również pozwolę sobie odpowiedzieć grafomańską twórczością :)

 

Ach, jakże ci zazdroszczę, o dzielny Autorze,

Wiary, że twój szorcik zwojować coś może.

Lecz czy skuteczna będzie łopata,

Żeby obronić soczystego gnata?

 

Pozdro :D

Nowa Fantastyka